Polska – Brazylia 3:6 (2:2)
z udziałem i golem Jerzego Sadka
Warszawa 1968
Rodzaj zawodów.
mecz towarzyski/sparing
Sekcja.
Piłka nożna
Data wydarzenia.
1968-06-20
Miejsce wydarzenia.
Warszawa
Warto zapamiętać:
– Brazylijczycy odbywali trwające trzy tygodnie tournée po świecie,
– był to 216 mecz reprezentacji Polski,
– po 30 latach spotkało się dwóch świetnych zawodników; Władysława Szczepaniaka i Leonidasa, którzy rywalizowali ze sobą podczas pamiętnego mundialu w 1938 r.; słynny Brazylijczyk przyjechał do Warszawy w charakterze dziennikarza sportowego.
Stefan Szczepłek tak wspominał te mecz na stronie rp.pl.
“Brazylijczycy nosili niebieskie spodenki i piękne żółte bawełniane koszulki z zielonymi kołnierzykami. Polacy byli ubrani w białe stroje i biało-czerwone wełniane getry w paski. Kiedy padał deszcz, te getry nasiąkały wodą, więc każda noga stawała się cięższa o kilogram. Bramkarz Hubert Kostka miał na sobie bluzę z herbem Irlandii, bo miesiąc wcześniej przywiózł ją z meczu w Dublinie. Tylko czterech piłkarzy grało w prawdziwych niemieckich adidasach. Pozostali mieli na nogach tzw. kolarki – lekkie buty kolarskie, na których podeszwach nabijano skórzane kołki, lub buty, które piłkarzom Legii robił na stalunek zaprzyjaźniony szewc Partizana w Belgradzie.
Mecz był fantastyczny. Przegraliśmy 3:6. Rivelino i Tostao strzelili po dwie bramki, Jairzinho jedną. Ale najbardziej „brazylijskiego” gola zdobył Janusz Żmijewski, który w polu karnym zrobił sobie slalom między brazylijskimi obrońcami. Nic dziwnego – na Łazienkowskiej nosił przezwisko „Pele”. Bernard Blaut trafił do bramki strzałem głową, wykonując w powietrzu niezwykłą figurę gimnastyczną.
Na Stadionie Dziesięciolecia szatnie znajdowały się w budynku położonym ponad 100 metrów od boiska. Nim zawodnicy w przerwie tam doszli, już trzeba było wracać. Ten kwadrans wypełnili rezerwowi reprezentacji Brazylii, którzy dali pokaz żonglerki. Piłka nie spadła im na trawę przez 15 minut. Oglądaliśmy to w niemym zachwycie, a kiedy już skończyli, nagrodziliśmy ich brawami, które słyszano chyba w Pałacu Kultury. Uwagi w rodzaju: „to lepsze niż ruski cyrk”, pasowały do sytuacji jak ulał.
Dla Kazimierza Deyny to był dopiero trzeci mecz w reprezentacji, dla Jacka Gmocha ostatni. Cztery lata później Polska zdobyła mistrzostwo olimpijskie, po dwóch kolejnych – trzecie miejsce na świecie, bijąc w decydującym meczu właśnie Brazylię z Rivelino i Jairzinho.”
Bramki:
0:1 Natal 12′
1:1 Bernard Blaut 14′
2:1 Jerzy Sadek 26′ (rzut karny, podyktowany po faulu na Lubańskim),
2:2 Rivellino 29′
2:3 Jairzinho 49′
2:4 Tostão 58′
2:5 Jairzinho 69′
3:5 Janusz Żmijewski 70′
3:6 Rivellino 85′
Polska:
– Hubert Kostka,
– Stanisław Oślizło,
– Jacek Gmoch,
– Bernard Blaut,
– Roman Bazan,
– Walter Winkler,
– Kazimierz Deyna,
– Janusz Żmijewski,
– Jerzy Sadek (ŁKS),
– Andrzej Jarosik,
– Włodzimierz Lubański.
Trener: Ryszard Koncewicz.
Brazylia:
– Cláudio,
– Brito,
– Joel Camargo,
– Rildo,
– Carlos Alberto,
– Natal,
– Gérson,
– Roberto Rivelino,
– Edú,
– Jairzinho,
– Tostão.
Trener: Aymoré Moreira.
Sędzia.
Sergey Arkhipov.
Widzowie.
70000.
Źródło informacji.
hppn.pl
Autor wpisu.
KAg