2022
Przepraszamy, na tej stronie robimy porządki. Spotkajmy się tu znów w urodziny Klaudii Alagierskiej-Szczepaniak.
STRONY POŚWIĘCONE ŁKS ŁÓDŹ
Przepraszamy, na tej stronie robimy porządki. Spotkajmy się tu znów w urodziny Klaudii Alagierskiej-Szczepaniak.
STRONY POŚWIĘCONE ŁKS ŁÓDŹ
Przepraszamy, na tej stronie robimy porządki. Spotkajmy się tu znów w urodziny Klaudii Alagierskiej-Szczepaniak.
STRONY POŚWIĘCONE ŁKS ŁÓDŹ
62
zawodników
440
występów
w meczach oficjalnych
34
gole
W pierwszej, seniorskiej reprezentacji Polski wystąpiło do tej pory 62 zawodników, którzy w momencie rozgrywania spotkania byli graczami ŁKS. W sumie zawodnicy Łódzkiego Klubu Sportowego zaliczyli 440 występów w 313 oficjalnych meczach pierwszej reprezentacji i strzelili w nich 34 gole.
JAN TOMASZEWSKI
60 występów + 1 w meczu nieoficjalnym (1973-1978)
MAREK DZIUBA
51 występów (1977-1983)
STANISŁAW TERLECKI
29 występów, 7 goli (1976-1980)
JACEK ZIOBER
25 występów, 6 goli (1988-1990)
MIROSŁAW BULZACKI
23 występy (1973-1975)
PIOTR SUSKI
19 występów (1961-1967)
JERZY SADEK
18 występów, 6 goli (1965-1971)
HENRYK SZCZEPAŃSKI
17 występów (1957-1960)
ANTONI GAŁECKI
18 występów + 4 w meczach nieoficjalnych (1928-1938)
TOMASZ CEBULA
12 występów (1990-1994)
TOMASZ WIESZCZYCKI
8 występów, 3 gole (1994-1995)
STANISŁAW BARAN
8 występów (1947-1950)
BOLESŁAW SZADKOWSKI
7 występów (1968-1969)
BOHDAN MASZTALER
7 występów, 1 gol (1977-1978)
ANDRZEJ DROZDOWSKI
7 występów (1973-1974)
PIOTR SOCZYŃSKI
6 występów (1989)
LESZEK JEZIERSKI
6 występów (1954-1958)
HENRYK SZYMBORSKI
6 występów (1951-1958)
JAN WŁODARCZYK
6 występów (1947-1948)
TADEUSZ HOGENDORF
6 występów + 2 w meczach nieoficjalnych , 2 gole (1947-1949)
MAREK SAGANOWSKI
5 występów (1996-1998)
JAROSŁAW BAKO
5 występów (1988-1989)
WITOLD BENDKOWSKI
5 występów (1988)
WITOLD WENCLEWSKI
5 występów (1987-1988)
ANDRZEJ WOŹNIAK
5 występów (1994)
KRZYSZTOF BARAN
5 występów, 2 gole (1986-1987)
MAREK CHOJNACKI
4 występy (1981)
JULIUSZ KRUSZANKIN
4 występy (1986-1992)
PAWEŁ KOWALSKI
4 występy (1967)
MIROSŁAW TRZECIAK
5 występów, 3 gole (1997-1998)
WŁADYSŁAW KRÓL
4 występy + 1 w meczu nieoficjalnym, 2 gole (1933-1937)
WŁADYSŁAW KARASIAK
4 występy (1924-1934)
STEFAN SZEFER
3 występy (1966-1967)
RYSZARD ROBAKIEWICZ
3 występy (1987-1988)
TOMASZ KŁOS
3 występy (1998)
BOGUSŁAW WYPARŁO
3 występy (1998-1999)
JERZY KASALIK
3 występy, 1 gol (1974)
WAWRZYNIEC CYL
3 występy + 1 w meczu nieoficjalnym (1923-1925)
RUDOLF PATKOLO
2 występy (1949)
WŁADYSŁAW SOPOREK
2 występy (1957-1958)
TOMASZ LENART
2 występy (1995-1996)
JAN SOBOL
2 występy (1977-1979)
ARIEL JAKUBOWSKI
1 występ (1999)
WIESŁAW JAŃCZYK
1 występ (1957)
JÓZEF WALCZAK
1 występ (1954)
JÓZEF KOKOT
1 występ (1954)
JAN KŁACZEK
1 występ (1953)
MARIAN ŁĄCZ
1 występ (1949)
ROBERT KOLENDOWICZ
1 występ (2006)
EDWARD MILLER
1 występ (1936)
ANTONI PIASECKI
1 występ (1935)
STEFAN FLIEGEL
1 występ (1935)
RYSZARD POLAK
1 występ (1975)
HENRYK FRYMARKIEWICZ
1 występ (1934)
ROMAN JAŃCZYK
1 występ + 1 w meczu nieoficjalnym (1925-1932)
JAN DURKA
1 występ (1926)
BOLESŁAW CICHECKI
1 występ (1926)
ANTONI ŚLEDŹ (1924)
1 występ
JACEK PŁUCIENNIK
1 występ (1994)
ZYGMUNT OTTO
1 występ (1924)
KAROL HANKE
1 występ (1924)
STANISŁAW JAN ANDRZEJEWSKI
1 występ (1936)
Chcesz zostać fundatorem serwisu?
Chcesz wspomóc projekt?
napisz do nas na: fundator@encyklopedialks.pl
Chcesz zostać fundatorem serwisu?
Chcesz wspomóc projekt?
napisz do nas na: fundator@encyklopedialks.pl
STRONY POŚWIĘCONE ŁKS ŁÓDŹ
Chcesz zostać fundatorem serwisu?
Chcesz wspomóc projekt?
napisz do nas na: fundator@encyklopedialks.pl
Chcesz zostać fundatorem serwisu?
Chcesz wspomóc projekt?
napisz do nas na: fundator@encyklopedialks.pl
STRONY POŚWIĘCONE ŁKS ŁÓDŹ
STO LAT W UNII Z ALEJĄ UNII.
felieton
22 kwietnia 2022 rozpoczął się kolejny etap w historii ŁKS. Tego dnia nastąpiło oddanie do użytku nowoczesnego, jednego z najładniejszych w Polsce stadionu. Obiekt ten, choć na przestrzeni lat wielokrotnie zmieniał swój wygląd, to niezmiennie, od ponad wieku położony jest przy al. Unii Lubelskiej 2. Wtedy to, 21 lutego 1922 roku na sesji Rady Miasta, przegłosowano uchwałę, o wydzierżawieniu ŁKS na lat 20 gruntu stanowiącego część Polesia Konstantynowskiego, położonego u zbiegu al. Unii i szosy Karolewskiej. Magistrat zastrzegł sobie jednak możliwość wypowiedzenia umowy po 10 latach z rocznym terminem wypowiedzenia.
Oczywiście nie była to pierwsza lokalizacja, którą Klub mógł nazwać swoim obiektem, lub tylko prowadził swoją działalność. Natomiast stała się domem rodzinnym, w którym wychowały się całe pokolenia sportowców, działaczy i kibiców. ŁKS na początku swego istnienia był klubem bezdomnym. Korzystał z boisk innych, najczęściej niemieckich klubów. Przy ul Przejazd, Wólczańskiej, Dzielnej (obecnie Narutowicza), wreszcie w Pasażu Szulca (ul. 1 Maja).
W 1911 Prezes ŁKS, Wacław Taubwurcel, będący jednocześnie pracownikiem Towarzystwa Akcyjnego „I. K. Poznański”, zwrócił uwagę na plac przy ulicy Srebrzyńskiej 37/39, będący własnością tej firmy. Dzięki pomocy dyrektora Towarzystwa – Thomasa Horrocksa, dotarł do Zarządu. Władze spółki przychylnie odniosły się do jego projektu i przekazały czteromorgowy teren na potrzeby Klubu. 16 maja 1912 nastąpiło uroczyste otwarcie. ŁKS miał wreszcie swój własny dom.
Niestety, szczęście nie trwało długo. W czasie I Wojny Światowej teren ten przejęło wojsko niemieckie. Nastąpiła dewastacja obiektów. Drewniane ogrodzenie, urządzenia, meble, zostały rozebrane na opał, a na boiskach uprawiano kartofle. Po zakończeniu wojny, klub znowu stał się bezdomnym.
Działacze rozpoczęli starania o pozyskanie od miasta gruntu pod obiekty sportowe, ale napotykali spore trudności. Powstał więc pomysł odzyskania boiska przy Srebrzyńskiej 37/39. Był to jednak teren prywatny, nastąpiły zmiany właścicielskie w firmie „IK Poznański”, a nowe władze nie okazywały już takiego zrozumienia dla potrzeb sportowców.
I tu nastąpił niespodziewany zwrot akcji. Jak wspominał w „Jednodniówce Jubileuszowej” z 1924 roku, wybitny działacz klubu, pan Zygmunt Skibicki, nadal mając nadzieję na odzyskanie obiektu przy ul. Srebrzyńskiej, przedstawiciele ŁKS udali się do Wydziału Budownictwa Miasta Łodzi po informację, na jakich zasadach mogą ubiegać się o dotacje, w postaci drzewa rządowego przeznaczonego na odbudowę po zniszczeniach wojennych.
Tymczasem, Naczelnik Wydziału, inż. Edward Szenfeld, wyraził zdziwienie, że chcą budować się na terenie prywatnym i udzielił wskazówek, jak rozmawiać z władzami miasta, o wydzierżawienie gruntów miejskich. Jednocześnie zasugerował, aby ubiegali się o dziesięciomorgowy teren na Polesiu Konstantynowskim, obok dworca Kaliskiego. Działacze klubu zabrali się do wytężonej pracy i zdobyli wreszcie przychylność prezydenta miasta, Aleksego Rżewskiego, działacza PPS.
Kiedy wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze i pozostaje tylko do przegłosowania decyzja Rady Miasta, zdominowanej przez PPS, do działaczy ŁKS dotarła informacja, że Komisja do Spraw Ogólnych RM, negatywnie zaopiniowała wniosek.
Wobec tego, według pana Skibickiego: „Rozebrano członków komisji celem „obrobienia” między siebie i uświadomiono ich sportowo w ciągu dwóch tygodni tak dalece, że ta sama komisja prośbę naszą z jednogłośną przychylną opinią wniosła na plenum Rady.”
21 lutego 1922 Rada Miasta podjęła uchwałę o wydzierżawieniu terenu. Poniżej prezentujemy cały tekst uchwały.
Niebawem powstał Komitet Budowy Parku Sportowego z wojewodą łódzkim, Pawłem Garapichem na czele. Projekt obiektu wykonał inż. Ludwik Christelbauer ze Lwowa.
18 września 1922 – rozpoczęły się prace budowlane, polegające na niwelacji terenu.
26 marca 1923 – po zimowej przerwie wznowiono prace. W tym czasie zawodnicy już trenowali na nowym obiekcie.
24 czerwca 1923 – pierwsza drużyna rozegrała swój pierwszy mecz na nowym boisku, pokonując Warszawiankę 2:1.
29 czerwca 1924 – odbył się pierwszy mecz międzypaństwowy na stadionie ŁKS: Polska – Turcja 2:0. Wystąpiło w nim czterech zawodników ŁKS.
10 sierpnia 1924 – nastąpiło oficjalne, uroczyste otwarcie Parku Sportowego.
I tak, decyzja Rady Miejskiej, podjęta sto lat temu, usytuowała ŁKS w pejzażu miasta w miejscu, w którym nieprzerwanie, mimo wielu przeciwności losu trwa do dziś. Mam nadzieję, że jeszcze niejedno ważne wydarzenie, sukces lub jubileusz, dane nam będzie świętować wspólnie, pod dobrze nam znanym adresem – Aleja Unii Lubelskiej 2, na Polesiu Konstantynowskim, koło Dworca Kaliskiego.
Autor.
WK
Chcesz zostać fundatorem serwisu?
Chcesz wspomóc projekt?
napisz do nas na: fundator@encyklopedialks.pl
Chcesz zostać fundatorem serwisu?
Chcesz wspomóc projekt?
napisz do nas na: fundator@encyklopedialks.pl
STRONY POŚWIĘCONE ŁKS ŁÓDŹ
Pierwszy puchar.
felieton
Łódź 2023
Autor.
WK
Nos Kleopatry.
felieton
Łódź 2023
„Gdyby nos Kleopatry był krótszy, inaczej wyglądałoby oblicze świata” powiedział Blaise Pascal. Ten aforyzm bardzo często można przytaczać w historii sportu.
Gdyby nie pech zawodnika, gdyby nie strzelony karny, gdyby nie błąd sędziego. Takie rzeczy dzieją się ciągle. Czasami też, indywidualne decyzje życiowe, podejmowane przez sportowców, mają wpływ nie tylko na ich życie, ale też dzieje klubów, które reprezentują, jak również na budowanie tożsamości ich kibiców. Przedstawię tu historię kilku legend ŁKS, które gdyby inaczej pokierowały swoim życiem, zubożyłyby naszą tożsamość.
Gdyby Władysław Król nie zmienił zdania i wyjechał z Łodzi zimą z 1936/37 roku, nasz świat mógłby wyglądać zupełnie inaczej. Kto inny musiałby zająć miejsce największej legendy Klubu, inne nazwisko zdobiłoby fasadę stadionu przy alei Unii Lubelskiej nr 2. Byłby to Gałecki? Jezierski? A może ktoś jeszcze inny. Być może inny trener prowadziłby zespół do mistrzostwa 1958, ale czy by je zdobył? To także jest pytanie do rozstrzygnięcia dla pasjonatów historii alternatywnej.
Jesienią 1936 roku pan Władysław poprosił o wykreślenie z grona członków ŁKS, ponieważ zamierzał przenieść się na Śląsk, gdzie znalazł lepszą posadę. W Łodzi pracował jako monter w elektrowni, gdzie zarabiał 216 zł miesięcznie. W Katowicach miał podjąć pracę w hucie z pensją ponad 400 zł. Zamieszany w to był Klub Sportowy Dąb Katowice, który miał silną drużynę hokejową, a i jego piłkarze grali wtedy w I Lidze, choć skończyli tamten sezon w niesławie.
Król wyjechał do Katowic w grudniu. Zagrał w hokeja meczu sparingowym Dębu, później także w hokejowej reprezentacji Śląska. Co ciekawe, w związku z toczącym się śledztwem w sprawie próby przekupstwa, jakiego mieli dopuścić się piłkarscy działacze Dębu i spodziewanego zawieszenia tej sekcji przez PZPN, powstał projekt, aby Władysław Król nadal reprezentował ŁKS w lidze piłkarskiej, dojeżdżając na mecze, a Dąb jako hokeista. Chyba jednak taki układ nie przypadł nikomu do gustu i pan Władysław, sobie na chwałę, a nam na pożytek, powrócił do Łodzi, gdzie jego legenda mogła się już bez przeszkód rozwijać.
W bardziej współczesnych czasach w historii ŁKS, miały miejsce podobne sytuacje. Co ciekawe, wszystkie dotyczyły zawodników, którzy dość mocno zapisali się w dziejach Klubu.
Pierwsza, miała miejsce w 1984 roku. 18 listopada tegoż roku ŁKS, posiadający młodą, niedoświadczoną drużynę, pokonał w Poznaniu aktualnego mistrza Polski Lecha 2:1. Po spotkaniu pojawiły się insynuacje, że wynik ten, to pierwsza rata, którą Kolejorz zapłacił za transfer Marka Chojnackiego. W przerwie zimowej z niepokojem czekaliśmy na wieści transferowe z Klubu. Zwłaszcza że „Chaczyk” rzeczywiście przestał się pojawiać na treningach. Jednak zarząd Klubu, pod kierownictwem najbardziej chyba rzutkiego działacza tamtych czasów, wiceprezesa Edwarda Gliszczyńskiego, odmówił zawodnikowi zwolnienia z Klubu i przenosin do Poznania. Pan Marek musiał więc wrócić do treningów i gry w ŁKS. Pozostał z nami na długie lata, stając się jedną z klubowych legend.
Druga, już dość głośna w skali kraju sytuacja, miała miejsce latem 1990. Gdyby sprawy potoczyły się po myśli GKS Katowice, nie moglibyśmy przez lata szczycić się najdroższym transferem zagranicznym w historii polskiej piłki. Wtedy to małżonki dwóch najlepszych ówcześnie polskich piłkarzy, Jacka Ziobera i Romana Koseckiego z Legii, wybierały już podobno zasłonki do swoich nowych mieszkań w Katowicach. Kilku poważnych i na ogół wiarygodnych dziennikarzy twierdziło, że zostały już podpisane jakieś dokumenty, a pieniądze przelane. Mimo to, dwaj znakomici skrzydłowi nie zagrali nigdy w barwach GKS. Utkwił mi w pamięci fragment pewnego artykułu napisanego kilka miesięcy później: „…Marian Dziurowicz, to chyba, najbardziej spolegliwy prezes ligowy. W jego klubowym sejfie znajdują się podpisane kontrakty Ziobera i Koseckiego, a zawodnicy ci nadal grają gdzie indziej…”.
Była to bardzo tajemnicza sprawa, być może warta teraz wyjaśnienia. Przecież wszystko się już dawno przedawniło.
Wreszcie ostatnia, najmniej kontrowersyjna sytuacja, miała miejsce latem 1995.
Odeszło wtedy z Klubu kilku doświadczonych piłkarzy. Wśród nich także Grzegorz Krysiak. Cały okres przygotowawczy przed sezonem, spędził w Zagłębiu Lubin. Pogodziliśmy się już z tą stratą, gdy niespodziewanie, podobno na godzinę przed meczem II kolejki z GKS Bełchatów, pan Grzegorz pojawił się na stadionie, podpisał nowy kontrakt z Klubem, przebrał się i wyszedł na rozgrzewkę. Na boisku pojawił się w drugiej połowie i strzelił jedyną bramkę meczu. Był to bardzo spektakularny powrót.
Gdyby jednak pozostał wtedy na Dolnym Śląsku, kto byłby teraz „naszym chuliganem”? Przypomnę tylko, że przed nim aspirował do tego miana Dariusz Podolski. Jednak podjęta przez niego dwa lata wcześnie decyzja, odarła go w oczach kibiców ze statusu „legendy”.
Jak widać, w świecie sportu zawsze dużą rolę odgrywał przypadek, czyjaś być może, emocjonalna decyzja lub jakieś tajemnicze siły, o których nie mamy pojęcia. Tylko my, kibice, trwamy na miejscu i czasami zbyt impulsywnie, kreujemy swoich idoli, albo obiekty niechęci, na podstawie tego, co nam przyniesie los.
Autor.
WK
Chcesz zostać fundatorem serwisu?
Chcesz wspomóc projekt?
napisz do nas na: fundator@encyklopedialks.pl
Chcesz zostać fundatorem serwisu?
Chcesz wspomóc projekt?
napisz do nas na: fundator@encyklopedialks.pl
STRONY POŚWIĘCONE ŁKS ŁÓDŹ
Z Galery fani?
felieton
Łódź 2023
Kiedyś na forum toczyła się dyskusja: skąd się wzięła nazwa Galera?
Dość szybko ustalono, że pojawiła się ona w latach osiemdziesiątych. W tym to czasie zorganizowane grupy kibicowskie, w większości klubów okrzepły i wybrały sobie swoje stałe siedziby – sektory z których prowadzony jest doping. Miejsca te otrzymały również swoje nazwy. Powstała więc „Żyleta” na Legii, „Kamienna” na Polonii, „Torcida” Górnika, „Na Górce” na starym stadionie Arki, czy sektor pod zegarem na Widzewie. U nas, wschodnią trybunę zaczęto nazywać Galerą. W dzisiejszych czasach, w celu wytłumaczenia pochodzenia tego miana, pojawiło się kilka heroicznych opowieści, jak to kibice ciężko pracują dla sławy Klubu, niczym galernicy na galerach, lub nawiązań do nazwy naszego miasta. Do mnie ta etymologia nie bardzo przemawia.
Ale właśnie, czy na pewno to wtedy „ochrzczono” wschodnią trybunę tym oryginalnym imieniem ? Czy też tylko zmodyfikowano istniejącą dużo wcześniej nazwę?
Mnie, cały czas kołatały się z tyłu głowy wspomnienia z końcówki lat siedemdziesiątych, spędzonych na Trybunie i strzępki zasłyszanych rozmów starszych kibiców, którzy używali nieco innego słowa opisującego przeciwny sektor.
Wreszcie, przeglądając dzięki Bibliotece Cyfrowej archiwalną prasę, natknąłem się na załączoną poniżej relację z meczu ŁKS – Warszawianka z 1925 roku. W tekście tym, autor użył, biorąc je w cudzysłów, zapamiętanego przeze mnie słowa na określenie jednej z trybun. To słowo to: GALERIA.
Teraz parę zdań objaśnienia. Galeria ma w języku polskim wiele znaczeń. Najpopularniejsze w obecnych czasach to galeria handlowa. Znane są również galerie sztuki. W znaczeniu architektonicznym, to długi balkon, wewnątrz lub na zewnątrz budynku, albo długi korytarz łączący dwa budynki. Z tego zapewne zaczerpnęły galerie handlowe.
Wreszcie najbardziej nas interesująca – galeria teatralna. Takie określenie widowni w teatrze, spotyka się niekiedy jeszcze w dzisiejszych czasach. Nie jest ono jednak tożsame z tym, co oznaczało wtedy, gdy pisany był załączony artykuł.
W tamtym czasie galeria, zwana także „jaskółką” lub „paradyżem” była najwyższym balkonem w teatrze. Znajdowały się tam tylko miejsca stojące, ze słabą widocznością. Oczywiście wejściówki na te miejsca były najtańsze. Korzystała z nich przede wszystkim młodzież gimnazjalna i ubodzy studenci, spragnieni uczestnictwa w spektaklach. Niejednokrotnie młodociani fani Melpomeny, niedysponujący akurat gotowym groszem, uciekali się do niecnych podstępów, aby mimo wszystko dostać się na widownię. Coś jak dzisiejsi kibice, próbujący przedostać się na trybuny za darmo. Dodatkowo, widownia okupująca Galerię, zazwyczaj bardzo żywiołowo reagowała na występy sceniczne, na bieżąco recenzując popisy aktorskie. Poza tym, bardzo często tworzyły się wśród nich frakcje – fan cluby wspierające swoich ulubionych aktorów, oraz dezawuujące często popisy innych, także posiadających wśród publiczności swoich zwolenników. Brzmi znajomo? Zainteresowanych szczegółami zapraszam do lektury wspomnień Kornela Makuszyńskiego z jego „Bezgrzesznych lat” lub „Kartek z kalendarza”.
Uważam więc, że z powodu podobieństw w zachowaniu „kibiców” teatralnych i sportowych, wschodnia trybuna naszego stadionu z miejscami stojącymi, otrzymała wtedy miano Galerii. W odróżnieniu od drewnianej, posiadającej krzesełka, a w latach trzydziestych zaopatrzonej także w dach, trybuny zachodniej, przeznaczonej dla „lepszej” socjety.
Wracając do informacji źródłowych. Załączony przeze mnie fragment artykułu z 1925 roku, nie jest jedynym, w którym na stadionie ŁKS pojawia się Galeria. Na przestrzeni lat, choć sporadycznie, dziennikarze nadal używali tej nazwy na określenie widowni naszego obiektu. Raz było to pisane z dużej litery, raz z małej, niekiedy w cudzysłowie. To jest po prostu najstarsza wzmianka o Galerii na którą się natknąłem.
Dlaczego więc Galera, a nie Galeria?
Myślę, że złożyło się na to kilka przyczyn. Pierwsza, najbardziej prozaiczna – w teatrach już w latach dwudziestych, galerie zaczęły zanikać. Ubożsi widzowie przenosili się do kin, które były tańsze. Teatry przebudowywano więc, likwidując popularne kiedyś „paradyże”. Co za tym idzie, zanikało w społeczeństwie pierwotne znaczenie tego słowa. Na początku lat osiemdziesiątych, używało się go praktycznie jedynie w znaczeniu: galerie sztuki, a wobec pewnego deficytu w naszym mieście, renesansowych i barokowych zamków i pałaców, w których galerie, jako balkony miały najczęściej zastosowanie, niemal nie znaliśmy takiej ich funkcji. Więc słowo galeria, na określenie trybun, wydawało się wtedy trochę bez sensu.
Drugą przyczyną, była niestety pauperyzacja społeczeństwa, a także języka, jakiej doświadczaliśmy w czasach PRL i niestety doświadczamy i teraz. W Polsce Ludowej, nie wypadało mówić ładnie. Dygnitarze państwowi, nawet z herbowym rodowodem, starali się wypowiadać jak najprościej, często robiąc specjalnie błędy językowe, aby wysławiać się po „robociarsku”. Do tego doszła jeszcze importowana ze Związku Radzieckiego moda na nowomowę i tworzenie skrótów. Wszystko co eleganckie i kojarzone z II RP było deprecjonowane i wyszydzane. Powszechnie znana jest legenda, o chorobliwej niechęci I Sekretarza PZPR tow. Gomółki, do Kabaretu Starszych Panów, kiedy to tow. „Wiesław” miał rzucać kapciem w telewizor na widok Wasowskiego i Przybory.
Do tego jeszcze, w latach osiemdziesiątych, choć być może nieświadomie, wielu z nas poddawało się tzw. punkowej kulturze „no future”, czyli nihilizmowi i kontestacji.
W takich warunkach, trudno było o zaakceptowanie przez kibiców starej, cokolwiek już niezrozumiałej i według nich zapewne zbyt wyszukanej nazwy Galeria.
Przypuszczam, że postanowili ją skrócić, uprościć i „zdeklasować”, by była mniej ekskluzywna.
A że „Galera” także brzmiało bardzo dobrze i miało pewien sens, więc się szybko przyjęło.
Stawiam więc tezę, że choć nasza Galera nie osiągnęła jeszcze wieku średniego, bo ma dopiero trzydzieści parę lat, to jej korzenie, czyli Galeria, sięgają lat dwudziestych, zbliżamy się więc do pięknego kibicowskiego jubileuszu.
Oczywiście, są to tylko moje dywagacje. Być może ktoś będzie miał bardziej wiarygodne informacje na temat powstania Galery, ale mam nadzieję, że tym przydługim wpisem rozpocznę dyskusję na ten temat . Żródło: Kurier Sportowy nr 3/1925.
Autor.
WK